wtorek, 12 lutego 2013

Rozdział 1.

17 października 2012 rok, środa.


Chciałabym cofnąć czas i nigdy nie spojrzeć w Twoje oczy.

Pamiętam ten dzień. Byłam wtedy w studiu Helen, która właśnie przeprowadzała wywiad z chłopcami. Obserwowałam ich zza kulis. Co jakiś czas "niechcący ręka Louis'ego lądowała na kolanie Harry'ego. Co jakiś czas ich spojrzenia spotykały się i wtedy uśmiechali się do siebie. 
-A jak Wam się podobało w Japonii? -zapytała Helen. Kobieta po czterdziestce, ubrana w czarną koszulę i pudrową spódniczkę. Wyglądała jak chodząca przechowywalnia botoksu. 
-Było przyjemnie. Mają tam ładne hotele...-odpowiedział figlarnie Harry ukradkiem spoglądając na Louis'ego. Pewnie niektórzy ludzie tego nie zauważą. 
Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Rzadko płakałam. Byłam arogancka, wredna, pozbawiona uczuć. Bez pamięci zatracona w pisaniu i Larry'm Stylinson'ie. Kochałam tylko siebie, byłam pieprzoną egoistką. 
Pośpiesznie wytarłam łzę i ruszyłam w stronę toalety. Po chwili wachania weszłam do toalety dla personelu. Stanęłam przed lustrem. Spojrzałam na siebie. Nie miałam pojęcia w jaki sposób mogę zbliżyć się do chłopców, by uzyskać ich zaufanie i spełnić moją misję. Nie wiedziałam nawet jak mogę poznać jednego z nich. Nagle usłyszałam jak drzwi do łazienki otwierają się. Zamarłam. Wszedł do niej Niall. Niall Horan. Podszedł do mnie i zapytał:
-Czemu płaczesz? -pogłaskał dłonią moje ramię. Wpadłam na pewien pomysł...
-Straciłam pracę... -skłamałam.
-Naprawdę? Ojej, biedna... Czym się zajmujesz? -przytulił mnie.  
-Jestem fotografką. -odpowiedziałam po chwili wachania. W sumie od zawsze interesowałam się fotografią, byłam nawet całkiem niezła. 
-Wiesz, my właśnie szukamy fotografki i pomyślałem, że może... Może chciałabyś pracować dla nas... -jąkał się próbując dobrać słowa. Byłam genialna, blondas połknął haczyk. 
-Ja nie chcę robić problemu... -tak zwane zdobywanie zaufania. Nauczyli mnie tego na szkoleniu w piekle. Oh my Larreh.
-To żaden problem, będzie mi bardzo miło, gdy tak piękna dziewczyna jak Ty zamieszka z nami i będzie robić nam zdjęcia, serio. -nalegał. Sekundkę... Zamieszka?! Było lepiej niż myślałam. 
-No... no dobrze. Chętnie przyjmę tę pracę. -otarłam łzy i uśmiechnęłam się. Sztucznie, of course. Irlandczyk powtórnie mnie przytulił. 
-A masz może jakieś zdjęcia Twojego autorstwa przy sobie? -zapytał po chwili. 
-Jasne, zaraz Ci pokażę. Tak w ogóle to mam na imię Angel... To znaczy Angelika. -podałam mu rękę w geście uścisku.
-Niall. Miło mi Cię poznać. -spojrzał w moje oczy. Uważaj, Niall, bo się w nich utopisz. Odpięłam moją torbę i wyjęłam z niej pięknie podpisaną teczkę. Ba, prawie kaligraficznie. Ale ze mnie egoistka, no bywa. 
-Tu jest kilkanaście moich zdjęć. Mam nadzieję, że Ci się spodobają. -powiedziałam wręczając mu teczkę. Śmiem powiedzieć, że byłam mistrzynią sztucznego uśmiechu. Chłopak otworzył teczkę i zaczął oglądać zdjęcia. Po jego oczach zauważyłam, że mu się podobają. I dobrze. Dwa z nich zróbiły na nim największe wrażenie.




-Są piekne, masz ogromny talent. -szczerzył się do mnie. -w sobotę możesz się do nas wprowadzić. Zadzwoń do mnie, by omówić szczegóły, dobrze? -zapytał wyjmując z tylnej kieszeni czarnych rurek kartkę i zamykając ją w mojej ręce. -Tu masz mój numer. Teraz przepraszam, muszę wracać na wywiad. -po raz kolejny obdarzył mnie uśmiechem i odwrócił się na pięcię. Zatrzymał się przy drzwiach i puścił do mnie "oczko". Chyba mu się spodobałam. No nieźle. 
-Pa, Niall. -odpowiedziałam po cichu, gdy już wyszedł. Schowałam zdjęcia z powrotem do teczki a tę do plecaka. Powtórnie spojrzałam w lustro. Odkręciłam zimną wodę w jednym z trzech kranów. Opłukałam twarz. Wytarłam ją w papierwoy ręcznik i znowu spojrzałam w lustro. Brawo, idiotko, rozmazałaś się.

Tego samego dnia, wieczorem.

Leżałam na satynowej pościeli w swoim pokoju. Przede mną leżał laptop z włączonym WordPad'em i irytująco migającym kursorem, w którego wpatrywałam od ponad godziny, rozpaczliwie usiłując spłodzić jakikolwiek tekst. Wzięłam do ręki mój telefon. Kilkakrotnie podrzuciłam go w ręce. Dzwonić? Może nie?
-Halo? -Irlandczyk odebrał już po dwóch sygnałach.
-Cześć, tu Angelika. Dzisiaj w łazience dałeś mi pracę... -tak, wiem, brzmiało to chujowo. Musiałam przecież udawać normalną dziewczynę, również nieśmiałą. 
-Jasne, pamiętam Cię. Propozycja oczywiście nadal aktualna. -odpowiedział.
-Oh, to wspaniale. A... Ile bylibyście wstanie mi płacić? -zapytałam po chwili. Nie wiem, czy to był dobry pomysł... Cóż, żyję się tylko raz. 
-Dwa tysiące funtów. Miałabyś zepewnione wyżywienie i nocleg u nas. -w sumie... Fajnie. Mieszkanie ze swoimi idolami, robienie im zdjęć... Zapowiadało się ciekawie.
-To atrakcyjna propozycja. Kiedy mogę zacząć pracę? 
-W najbliższą sobotę. -Niall najwyraźniej bardzo cieszył się, że z nimi zamieszkam.
-W takim razie poinformuję Was jeszcze o której przyjadę. Do zobaczenia, Niall. -mówiłam to takim słodkim głosikiem. O jeny...
-Papa, śliczna. -rozłączył się. Po dwóch ostatnich słowach wywnioskowałam, że chłopak próbował zachowywać się na luzie. Nie wychodziło mu to, był spięty. Tylko dlaczego?


20 października 2012, sobota.

Było około wpółdo trzeciej, gdy stałam pod drzwiami willi chłopców. Wciągnęłam świeże, jesienne powietrze do płuc i zadzwoniłam dzwonkiem. Odczekałam kilkanaście sekund. Otworzył mi Niall. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się szeroko i przytulił mnie.
-Cześć, miło Cię widzieć. -przywitał mnie.
-Hej, mi Ciebie też. -odpowiedziałam
-Daj, wezmę. Proszę, wchodź. -zabrał moje torby i przepuścił mnie w drzwiach. Weszliśmy do ogromnego salonu, w którym stała ogromna kanapa. Siedzieli na niej pozostali członkowie One Direction. Harry siedział obok Louis'ego i trzymał nogi na jego kolanach. Witaj, Larry. Obydwoje wpatrywali się w coś na telefonie. Zayn i Liam oglądali jakiś film Disney'a. 
-Chłopaki, to właśnie jest Angelika. -przedstawił mnie Niall. Wszyscy naraz spojrzeli na mnie. Louis odchrząknął a Harry zszedł z jego kolan. Liam i Zayn wstali, by się ze mną przywitać. Po nich podeszli do mnie Louis i Harry. 
-Ty jesteś tą piękną dziewczyną, o której Niall cały czas gada? -zapytał Zayn.
-Em... Tak, to chyba ja. -zarumieniłam się. Oczywiście sztucznie.
-Skoro już się poznaliście, to ja zaprowadzę Angel do jej pokoju. -"Angel" brzmiało ładnie z ust Niall'a. Nawet zbyt ładnie. -Tędy. -Ruszyliśmy po schodach. -Tutaj, na pierwszym piętrze mieszkają Zayn i Liam. Na końcu korytarza jest pokój Zayn'a. -uśmiechnęłam się i pokiwałam głową. Poszliśmy dalej. -Tu mieszka Harry z Louis'im. Mają dwa bliźniacze pokoje. Chodźmy dalej. -bliźnacze? ojej... Poszliśmy na trzecie piętro. -A tu jest mój pokój. I Twój. Mamy pokoje z balkonami. Twoje drzwi są na przeciwko moich. -puścił do mnie oczko. -Rozgość się u siebie. -otworzył drzwi do mojego pokoju i wniósł do niego walizki. Weszłam tam za nim. Po chwili chłopak powiedział, że mogę się rozpakować i odświeżyć. Wyszedł. Powoli zaczęłam rozglądać się po pokoju. Misja rozpoczęta, aniołki.


_____________________________
Przybywam do Was z pierwszym rozdziałem?
Jak wrażenia? Liczę na Wasze opinie :)
I na koniec pytanie do Was:
Wolicie krótkie rozdziały dodawane co drugi dzień czy długie dodawane co 3-4 dni?
Piszcie! xoxo

niedziela, 10 lutego 2013

Prolog.


Człowiek - istota prymitywna. Narodzony by umrzeć. Żyje, by skończyć szkołę, założyć rodzinę, pracować. Nic ciekawego. Wiecznie zajęty z głową pełną milionów myśli. Ciągle się gdzieś śpieszy. Nie dostrzega piękna otaczającego go świata. Zwyczajnie nie zauważa wielu rzeczy. Nawet nie wyobrażasz sobie jak wspaniale jest założyć na uszy słuchawki i wyjść na spacer. Nabrać świeżego powietrza do płuc. Nie wiesz, jak wspaniale jest poobserwować ludzi. Widzieć w ich oczach szczęście, smutek, rozpacz... Wydaję mi się, że nie jestem zwykłym człowiekiem. Być może jestem aniołem, który zapomniał jak się lata? Możliwe.

Ludzie są prości. Bardzo łatwo wmówić im cokolwiek. Bardzo łatwo można sprawić, by uwierzyli w coś bezsensownego. Na przykład? Larry Stylinson. Ludzie naiwni wierzą, że łączy ich tylko przyjaźń. Są też inni, którzy widzą pomiędzy nimi miłość. Larry Shippers. "Anioły miłości". Jestem jedną z nich. Udowodnię, że są razem. Pokażę to światu. Pokażę to wszystkim naiwnym ludziom.

"Nazywają nas Larry Stylinson, bo jesteśmy bardzo blisko." ~Harry Styles.

Jako Shipperka przed oczami mam tylko tweet'a "Larry is the biggest load of bullshit..." w głowie tylko "I'd marry you, Harry." a w oczach łzy. Nie ważne ile będę musiała poświęcić. Dowiodę tej miłości. 

Prawda jest taka, że połowa ludzi, która mnie pozna będzie uważała mnie za legendę, ponieważ odważyłam się pokazać światu tę miłość. Druga połowa będzie uważała, że niepotrzebnie wpieprzam się w czyjeś sprawy. (kooocham Was!) Bywa. Nie przejmuję się opinią innych. 

"Bądź sobą, bo jesteś zajebisty!" ~Ktoś na tyle inteligenty, że zapomniał się podpisać.

Btw. Warto odpowiedzieć sobie na pewne pytanie...
Czy gdyby okazało się, że Harry i Louis są razem zostałabym Directioner?
Wszystko zależy od poziomu tolerancji, wychowania, wykrztałcenia. Każdy człowiek jest inny. Jeden całe życie utrzymuje się ze zbierania puszek a jest naprawdę wspaniałym człowiekiem, ponieważ szanuje innych a drugi po prostu miał szczęście i teraz śpi na pieniądzach a w wolnym czasie hejtuje rówieśników, którym nie powodzi się tak, jak jemu. O czym to ja... Czy ten blog nie miał być o Larry'm? Odbiegam od tematu, kurwa mać. 

"Larry to dla mnie definicja prawdziwej miłości, która zaczęła się w 2010 roku i trwa nadal, ukrywana przed światem." ~Margaa Styles.

Dokładnie. Ale... Ukrywana? Czy Wy nie widzicie tych wszystkich gestów? Tych spojrzeń? Tych uśmiechów? A może po prostu nie chcecie ich widzieć? 

I pomyśleć, że to wszystko zaczęło się od słów "Oops!" i "Hi!"... Moment, mam chwilową wątpliwość czy to opowiadanie ma sens. Jestem żałosna...

Tak czy inaczej sprawię, że wszyscy ludzie uwierzą w tę miłość. Mam taką nadzieję...


______________________
omfg, kto dał mi dostęp do internetu?!